To, co napisano w poprzednich odcinkach tej serii mogłoby sugerować, że droga człowieka do Boga jest po prostu samodoskonaleniem się i że człowiek jest w stanie osiągnąć zjednoczenie z Nim na podstawie własnych zasług, starań i umartwień. Nie tak jednak uważa bł. Henryk Suzo. Między człowiekiem a Bogiem jest taka przepaść, „że człowiek nie zasłużył na oglądanie [Boga] nawet przez jeden moment, choćby pozostał rozpalonym piecu aż do Sądnego Dnia”[1].
Tym, co pozwala na zjednoczenie z Bogiem nie są zasługi samego człowieka, lecz jedynie Boża, niepojęta miłość i miłosierdzie, które Suzo porównuje choćby do rozpalonego wnętrza ziemi, pochłaniającego zwitek pakuł (symbolizujących grzechy). To Bóg też dopełni wszystkiego, czego człowiek nie potrafi sam dokonać i przemóc w sobie. Warunkiem jest przede wszystkim samo szczere pragnienie człowieka i gotowość do pójścia za tym pragnieniem. I to w zasadzie Bogu wystarczy, żeby przekroczyć wszystko, co oddziela Go od człowieka – jeśli tylko ów człowiek zrobi w tym celu faktycznie wszystko, co w jego mocy:
„Niech człowiek kieruje tam cale swe pragnienie, wszystkie myśli i siły. Jeżeli tego nie osiągnie w tym życiu, Bóg da mu to u jego kresu. Jeśli to z powodu jakiegoś jego przewinienia nie nastąpi, poniesie swe winy do czyśćca, aby tam zostały zgładzone. A gdy się już znajdzie w niebie, będzie się wiecznie rozkoszował, bardziej lub mniej – zależnie od tego jak bardzo kochał i pragnął całym sercem tutaj na ziemi. Dlatego niech człowiek napina łuk swego pragnienia i kieruje go na cel najwyższy […] bo w wieczności Bóg będzie spełniał te pragnienia, których tu na ziemi człowiek nigdy nie mógł zaspokoić”[2].
Zjednoczenie z Bogiem jest więc w tym ujęciu nie tyle nagrodą za dobre życie, lecz zaspokojeniem pragnienia. Dlaczego ludzie je osiągają? – pyta Suzo, i odpowiada:
„Czy jedynie z racji niewinnego życia? Nie, doprawdy nie! Dlatego raczej, że myślą o tym, kim są – jak bardzo grzeszni, jak ułomni i Ciebie niegodni. Ty zaś Panie wolny i łagodnego serca, oddajesz się im z taką wolnością! Panie, Ty nie potrzebujesz żadnego ludzkiego dobra i to właśnie czyni Cię tak wielkim w odczuciu ich serc”[3].
Każdy ma swoją, indywidualną drogę do zjednoczenia. Nie da się wyprowadzić jednego wzoru, według którego każdy ma postępować. Można co najwyżej naszkicować pewne ogólne, wspólne zasady, ale i tak nie wiadomo, jak zastosuje je w życiu każdego Bóg. Bowiem Mądrość Przedwieczna, według Suzo, mówi następująco:
„Miłości, jaką ja kocham, nie pomniejsza jedność ani nie pomnaża wielość. Jestem nieustannie tak zatroskany o ciebie i tobą tylko zajęty, twojej tylko szukam miłości, tak jakby wszystkie inne rzeczy były mi obojętne”[4].
Każdy człowiek jest jedyny w swoim rodzaju, a jego relacja z Bogiem – niepowtarzalna, chociaż sam Bóg jest jeden i niezmienny:
„Porusza On sam nieporuszony, tak jak ukochana miłość, daje sercom pośpiech, spragnionym bieg, a sam trwa jak nieporuszony cel, ku któremu zdążają, którego pragną wszystkie jestestwa. Ale bieg i ruch nie są jednakowe: jasne niebo sprawia, że mrówka pełza, rączy jeleń biegnie a dziki sokół szybuje. Różnią się sposobem życia, a mimo to jeden mają kres – to spoczynek ich istoty, który ma źródło w tym kresie ich miłości”[5].
Eliza Litak
[1] Księga Mądrości Przedwiecznej, tłum. W. Szymona OP, Poznań: W drodze 1983, s. 87.
[2] Kazania, w: Księga Prawdy i inne pisma, tłum. W. Szymona OP, Poznań: W drodze 1989, s. 162.
[3] Tamże, s. 143-144.
[4] Księga Mądrości Przedwiecznej, s. 89.
[5] Księga Listów, w: Księga Prawdy i inne pisma, tłum. W. Szymona OP, Poznań: W drodze 1989, s. 114.
Wykorzystane grafiki:
- James Tissot, Powrót syna marnotrawnego, XIX w., obecnie w kolekcji prywatnej.
- Nicolas Maes, Modlitwa bez końca (Modląca się staruszka), XVII w., obecnie w Rijksmuseum.