„Gdy więc go Piotr ujrzał rzekł do Jezusa: „Panie, a co z tym będzie?” Odpowiedział mu Jezus: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną!”
Powyższy fragment Ewangelii według świętego Jana nie jest tekstem długim. Ledwie dwa biblijne wersety. Krótki fragment dialogu Piotra i Jezusa. Aby jednak właściwie go zrozumieć, odczytać go trzeba w szerszym kontekście.
Tekst dialogu znajduje się w ostatnim rozdziale Janowej Ewangelii, w jej Epilogu, opowiadającym o spotkaniu uczniów ze Zmartwychwstałym Jezusem w Galilei, nad brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego. Jezioro było miejscem powołania uczniów, początkiem ich drogi za Jezusem. Tu po raz pierwszy usłyszeli wezwanie do pójścia za Nim. Teraz historia zatoczyła koło, uczniowie ponownie Go spotykają. Chwilę wcześniej miał miejsce cudowny połów ryb, wspólne spożywanie posiłku – chleba i ryb, a także rozmowa Jezusa z Piotrem, podczas której Jezus pytał Piotra o miłość i powołał go do bycia pasterzem w rodzącym się właśnie Kościele.
Bezpośrednio przed analizowanym przez nas fragmentem Jezus przepowiada Piotrowi, jaką śmiercią uwielbi Boga – co tradycja interpretuje jako zapowiedź śmierci krzyżowej Piotra, która miała mieć miejsce w Rzymie, za panowania Nerona w 64 r. Piotr słyszy także od Jezusa wezwanie Pójdź za Mną!.
Wówczas, Piotr odwraca się, dostrzega idącego za nimi Jana (co sugeruje, że rozmawiali, idąc brzegiem jeziora) i zadaje Jezusowi pytanie o przyszłość Jana.
O CZYM TEN FRAGMENT WYDAJE SIĘ BYĆ, A NIE JEST?
Pierwszy sposób odczytania naszego fragmentu sugerują tytuły podrozdziałów. W polskich wydaniach Pisma Świętego – w Biblii Tysiąclecia brzmi on: Odmienny los umiłowanego ucznia, natomiast w Piśmie Świętym edycji Świętego Pawła: Przyszłość umiłowanego ucznia. Ale czy ten sposób odczytania jest rzeczywiście sposobem właściwym? Czy z powyższego fragmentu dowiedzieć możemy się czegoś pewnego na temat przyszłości Jana? Czy słowa: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę pozwalają wyciągnąć jakieś wnioski jej dotyczące? Tak… Ale tylko pod jednym warunkiem. Że pominie się w lekturze pierwsze słowo – nie dostrzeże się rozpoczynającego wypowiedź Jezusa jeżeli i odczyta tryb warunkowy, przypuszczający, jako wypowiedź o zapowiadanej rzeczywiście mającej nadejść przyszłości, a nie tylko jej możliwości. Takie odczytanie jest oczywiście nieuprawnione. Szerzyło się jednak wśród uczniów, jako podstawa wiadomości, że Jan nie umrze, a co za tym idzie przekonania o mającej nastąpić już w pierwszym pokoleniu paruzji. Właśnie takie fałszywe odczytanie, musiało niepokoić autora, więc je dementuje w wersie następującym po analizowanych przez nas (J 21, 23).
Przyszłość świętego Jana nie została więc tutaj zapowiedziana, niczego pewnego Jezus o niej nie objawia, pojawia się ona tylko jako temat rozmowy, jako możliwość przywołana przez Jezusa. I tylko możliwość… Choć według tradycji los Jana miał być rzeczywiście przeciwstawny do losów Piotra, w tym sensie, że miał on jako jedyny z apostołów uniknąć męczeńskiej śmierci.
O CZYM TEN FRAGMENT JEST NA PEWNO?
Zajmijmy się teraz dokładniejszą analizą naszego fragmentu. Zauważmy, że składa się on z podania okoliczności – dostrzeżenia przez Piotra Jana – oraz pytania Piotra i odpowiedzi Jezusa. Piotr zadaje proste pytanie: Panie, a co z tym będzie? Jezus odpowiada w dwu zdaniach: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? oraz Ty pójdź za Mną! Co oznacza ta odpowiedź? Wiemy już, że nie jest ona wyjawieniem, na prośbę Piotra, przyszłości Jana. Wydaje się być raczej rodzajem napomnienia, wskazówką sprowadzającą myśli Piotra, które zbłądziły w niewłaściwą stronę (cóż tobie do tego), na właściwy tok myślenia (Ty pójdź za Mną!). Jezus skierowuje uwagę Piotra na to, na co powinna być ona zwrócona. Nie powinien interesować się przyszłością i losem Jana, ale skupić na sobie, a właściwie na swojej relacji z Jezusem. Relacja między Piotrem a Jezusem to relacja osobista, spotkanie ludzkiego „Ja” z Boskim „Ty”. I jest tu najzupełniej zbędne oglądanie się na osoby trzecie. Jezus wydaje się mówić Piotrowi: „Ty, Piotrze, interesuj się sobą, swoją relacją ze Mną, nie zajmuj się Janem.”
CO ZNACZĄ PYTANIE I ODPOWIEDŹ?
Tekst biblijny jest lapidarny, przeanalizowaliśmy to, co wydaje się, że wiemy z tekstu na pewno. Możemy jednak pójść krok dalej i spróbować postawić hipotezy interpretacyjne dotyczące tego, co kryje się za pytaniem Piotra, jego głębszego sensu. Pozwoli nam to także odnaleźć dalsze, prawdopodobne znaczenia ukryte w odpowiedzi Jezusa.
Co więc kryje się za pytaniem Piotra? Czy jest to ciekawość przyszłości, próba zdobycia wiedzy dotyczącej sfery niedostępnej normalnemu poznaniu człowieka, wydarcia Bogu Jego tajemnic? Jeśli tak, to Jezus Swoim: cóż tobie do tego napomina Piotra, by nie próbował dotrzeć do wiedzy, która pozostać ma dla człowieka niedostępna, by nie starał się przekraczać granic między stworzeniem a Stwórcą. To Bóg zdecyduje, jaka będzie przyszłość Jana i nie ma powodu, by Piotr powinien o niej wiedzieć.
A może – jak sugeruje autor Komentarza Żydowskiego do Nowego Testamentu – za pytaniem Piotra kryje się „niezdrowe, wynikające z zawiści współzawodnictwo, polegające na wzajemnym porównywaniu życia, zadań, talentów, osiągnięć, zainteresowań czy powołań”? Wtedy napomnienie Jezusa brzmiałoby jeszcze mocniej i surowiej. Jednak takie odczytanie wydaje się iść za daleko.
Wydaje się, że można zaryzykować jeszcze inny trop interpretacyjny, na który kiedyś natrafiłem. Dlaczego Piotr pyta akurat o Jana? Czy tylko dlatego, że to jego akurat teraz zobaczył? Raczej chodzi o coś więcej. U podłoża pytania Piotra leżeć może niekoniecznie zawiść, obawa czy Jan nie będzie „miał lepiej” – to nie echo niedawnego sporu wśród uczniów o pierwszeństwo. Porównanie się z Janem może zrodziło się w Piotrze ze zdziwienia, niepewności co do własnej osoby, zwątpienia w siebie. Oto on, Piotr – mimo buńczucznych zapowiedzi – zaparł się Jezusa w chwili próby, a Jan przezwyciężył obawę o własne życie i wytrwał przy Panu do końca. Jezus jemu, Piotrowi, trzykrotnie powtarzał pytanie o jego miłość – a Jan jest przecież „uczniem umiłowanym”. A to jednak jemu, Piotrowi, a nie Janowi, Pan Jezus powierza zadanie troski o rodzący się dopiero Kościół, „bycia pasterzem owiec”. Piotr może czuć się niegodny takiego zaufania, a przynajmniej mniej godny niż Jan. Może czuć, że to Jan powinien otrzymać tę funkcję. Dlatego pyta: Panie, a co z tym będzie? Wtedy słowa Jezusa: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną! będą dla Piotra słowami wsparcia, umocnienia, wezwaniem do przezwyciężenia wszelkiego lęku – obawy przed własną słabością, niegodnością wyróżnienia – a także możliwego lęku Piotra wobec zapowiedzianej mu przed momentem śmierci pełnej cierpienia. Jezus zdaje się podtrzymywać na duchu chwiejącego się Piotra powtórzeniem wezwania z J 21,19. Jego słowa wydają się znaczyć: „Nie bój się, nie wątp w siebie, idź za Mną!”.
Osobiste, skierowane personalnie do Piotra wezwanie do „pójścia za Jezusem” można więc uznać za miejsce centralne naszego fragmentu. Są to słowa powtarzane Piotrowi przez Jezusa, a więc szczególnie ważne. Ważne w całej drodze Piotra z Jezusem. Usłyszał on je po raz pierwszy przy swoim powołaniu na ucznia. Były wezwaniem do towarzyszeniu Jezusowi podczas Jego życia. I Piotrowi wydawać się mogło, że teraz, po śmierci Jezusa, przestały już go one obowiązywać. Piotr próbował więc wrócić do swojego dawnego sposobu życia. Chciał iść tam, gdzie chce (J 21,18), znów samemu decydować o sobie. Tak chyba też można rozumieć jego słowa: „Idę coś złowić” (J 21, 3). Okazuje się jednak, że śmierć Jezusa nie jest końcem ich wspólnej drogi. Historia zdaje się zataczać koło – i znowu, nad tym samym Jeziorem Tyberiadzkim – Zmartwychwstały tym razem, Jezus powtarza Piotrowi Swoje: Ty pójdź za Mną!. Piotr zostaje wezwany do dalszej drogi za Jezusem. Drogi naśladowania Pana. Drogi, na której odnajdzie swoje nowe zadanie – funkcję pasterską – i nową radość – będąc świadkiem rodzenia się Kościoła. Drogi pełnej pracy, nauczania i czynienia cudów, służby, bycia niewolnikiem wszystkich (Mk 10, 45). Na tej drodze dojdzie w końcu do zapowiedzianego cierpienia krzyżowej śmierci.
Ale to także nie będzie koniec. Zgodnie z zapowiedzią Jezusa: Dokąd Ja idę, ty teraz nie możesz pójść ze Mną, później jednak pójdziesz (J 13, 36). Ten, kto idzie za Jezusem dojdzie w końcu Tam, gdzie dotarł Jezus. Droga Piotra wiedzie nie do śmierci, ale przez śmierć do życia. Jezus, kierując więc do Piotra słowa Ty pójdź za Mną!, zapraszał go do wkroczenia – Jego śladem – w życie, w wiecznie trwanie z Jezusem u Ojca, udział w życiu wiecznym (zgodnie z obietnicą Jezusa zawartą w Mt 19, 27-29).
Wezwanie, skierowane do Piotra, Jezus kieruje także do każdego człowieka, zapraszając każdego do wejścia na drogę wiodącą do życia.
Na tej drodze nie można zapominać o tym, że idąc za Jezusem nie jesteśmy sami. On towarzyszy nam na naszej drodze. Idąc „za”, jednocześnie idziemy „z”. Zgodnie ze słowami: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata (Mt 28,20). Dążąc od zjednoczenia z Jezusem po śmierci, cieszyć się możemy już teraz Jego stałą obecnością z nami.
***
Pójdź za Mną – nie tylko nogami, ale przede wszystkim swoim oddaniem i naśladowaniem – zachęca glosa przywołana przez św. Tomasza w Ewangelii Ojców Kościoła. Kto jednak woli pozostać przy bardziej dosłownym rozumieniu wezwania Jezusa i iść za Nim „nogami” będzie miał już wkrótce niesłychaną do tego okazję. W dniach 3-9 sierpnia 2018 roku może wziąć udział w XXVII Pieszej Pielgrzymce Dominikańskiej na Jasną Górę.
Mam nadzieję, że słuchacze I roku DSTF stawią się liczne na wezwanie 🙂
Grzegorz Kiełb
***
Tekst jest zwycięską pracą Autora w dorocznym konkursie biblijnym organizowanym dla słuchaczy DSFT.