MENU
Z teologii muzyki

Czym jest muzyka i skąd bierze się jej niezwykła siła oddziaływania?

"Apollo z kitarą"

„Apollo z kitarą”

Bez wątpienia, towarzyszy człowiekowi od początku jego dziejów. Na temat jej pochodzenia, charakteru i znaczenia powstało wiele teorii. Dominują dwa główne nurty myślenia o muzyce, obydwa wywodzące się z antyku – od starożytnych Greków. Pierwszy z tych nurtów, arystoksenesowski, postrzega muzykę jako domenę zmysłów. Muzyka jako sztuka należąca do sfery słuchu i pamięci ma za zadanie działać na zmysły człowieka i dostarczać mu zmysłowych wrażeń i przyjemności. Nurt drugi, wywodzący się od Pitagorasa, przypisuje muzykę sferze intelektu, jako że jest ona sztuką opartą na znajomości liczb i proporcji. Od starożytnych Greków pochodzi teoria etosu muzycznego – odkryli oni, że muzyka, w zależności od skali, na jakiej została oparta, może wywoływać nie tylko konkretny nastrój czy stan emocjonalny człowieka, ale kształtować jego osobowość, pomagać rozwijać cnotę. I tak na przykład Platon uważał skalę lidyjską za zniewieściałą i osłabiającą charakter, skale miksolidyjska i syntolidyjska miały charakter żałobny, jońska była biesiadna i nieco frywolna, frygijska wyrażała spokój i rozsądek, zaś dorycka była wyrazem duchowej siły i męskości. Z tego powodu muzyka stała się jednym z podstawowych elementów paidei, sztuki wychowania i kształtowania człowieka zgodnie z zasadą kalos kagathos („dobry i piękny”). Muzyka i gimnastyka miały współdziałać w harmonijnym rozwoju człowieka, uwzględniającym zarówno ciało, jak i duszę. Platon doskonale ukształtowanego człowieka nazywał człowiekiem muzykalnym. Zagadnieniom dotyczącym natury muzyki oraz jej wpływu na ludzką duszę poświęcił on wiele miejsca między innymi w Państwie oraz Timajosie. Z kolei według Arystotelesa muzyka, jak i sztuka w ogóle, ma do spełnienia kilka funkcji: logiczną (ma być odwzorowaniem doskonałości i ładu panującego we wszechświecie), estetyczną (ma dawać przyjemność, radość i odpoczynek), ale także etyczną (ma prowadzić do oczyszczenia – katharsis – oraz z pomocą piękna prowadzić człowieka do dobra).

Pani Muzyka i musica mundana, humana i instrumentalis

Pani Muzyka: musica mundana, humana i instrumentalis

Ukształtowany przez starożytnych Greków sposób myślenia o muzyce stał się na długie lata dominujący i przejęty został przez myślicieli chrześcijańskich. Dla św. Augustyna muzyka jest wiedzą, a zatem angażuje nie tylko zmysły, ale przede wszystkim ludzki umysł. W dialogu O muzyce przedstawił podstawy matematycznego ujęcia muzyki. Muzyka, jako nauka oparta na liczbie (należącej do świata odwiecznych idei), ma prowadzić człowieka do idei najwyższej, do źródła, jakim jest Bóg. W Wyznaniach znajduje się fragment, w którym święty biskup Hippony opisuje niezwykłe, niemal mistyczne przeżycia towarzyszące mu podczas słuchania śpiewu Kościoła w czasie liturgii. Wielkie zasługi dla przekazania i usystematyzowania myśli Greków dotyczącej muzyki ma rzymski arystokrata, ale i chrześcijanin żyjący na przełomie V i VI wieku, Boecjusz. Od niego pochodzi oparty o myśl grecką, głównie pitagorejską, podział muzyki na musica mundana, humana i instrumentalis. Musica instrumentalis jest to muzyka, która jest słyszalna dla ludzkich uszu, grana lub śpiewana. Jest ona odbiciem dwóch odwiecznych porządków: kosmosu (musica mundana) i, będącej mikrokosmosem, duszy ludzkiej (musica humana). Kosmos „brzmi” z powodu poruszających się planet i ciał niebieskich, a w człowieku obraca się dusza, tworząc przy tym rozmaite dźwięki. Musica mundana to muzyka najdoskonalsza, ponieważ tworzy ją kosmos – Boski porządek. Natomiast musica humana jest tym doskonalsza, im doskonalszy, bardziej harmonijny, wewnętrznie zintegrowany i uporządkowany jest człowiek. Pojmowanie muzyki jako wiedzy, a wręcz nauki ścisłej zaowocowało umieszczeniem muzyki w średniowiecznym quadrivium wraz z arytmetyką, geometrią i astronomią.

Wśród teologów i filozofów, zarówno dawnych, jak i całkiem współczesnych panuje bardzo silne przekonanie, że muzyka nie do końca przynależy do rzeczywistości ziemskiej. Dla dwunastowiecznej mistyczki, filozofki i kompozytorki, św. Hildegardy z Bingen, muzyka była wspomnieniem raju. Zarówno aniołowie, jak i człowiek, kiedy zostali powołani przez Stwórcę do życia, zostali obdarzeni pięknymi głosami, aby mogli wspólnie wyśpiewywać Bożą chwałę. Lucyfer i inni zbuntowani aniołowie zostali tej umiejętności pozbawieni i od czasu swojego buntu przeciw Bogu nie potrafią śpiewać, mogą jedynie krzyczeć i skrzeczeć. Adam po upadku stracił swoją pierwotną umiejętność, ale pozostała mu i wszystkim jego potomkom wrażliwość na muzykę, jako na wspomnienie pierwotnego stanu szczęścia. Dlatego muzyka tak silnie oddziałuje na ludzką duszę i wzbudza w niej niewysłowioną tęsknotę. Joseph Ratzinger w przepięknym tekście Będę Ci śpiewał wobec aniołów przywołuje słowa Philippa Harnoncourta:

„O czym nie można mówić, o tym –jeśli nie można milczeć – wtedy można, a nawet trzeba śpiewać i grać. Żydzi i chrześcijanie zgodnie przyjmują, że ich śpiewanie i granie albo wskazuje na niebo, albo z nieba pochodzi i tam zostało podsłuchane […]”[1].

Justus z Gandawy, "Alegoria muzyki"

Justus z Gandawy, „Alegoria muzyki”

Szwajcarski teolog Hans Urs von Balthasar w swojej książce Rozwój idei muzycznej pisze:

„Muzyka, jako sztuka, wnosi swój wkład w nadawanie formy temu, co Boskie. Co więcej, dzięki wyjątkowości swej formy ma w tym procesie szczególne znaczenie. Przychodzi jej to łatwiej, z mniejszym wysiłkiem niż innym sztukom, albowiem działa bardziej bezpośrednio, bardziej dogłębnie” [2].

I jeszcze:

„Głęboki sens ma fakt, że prawie wszystkie ludy wynalezienie muzyki przypisują bogom.”

Na pytanie o istotę idei muzycznej odpowiada:

„Jest wyrazem tego, co Boskie.  Jest tym każda sztuka jako analogon: cechy boskości, które ogarniamy myślą, możemy (analogicznie) przedstawić obrazowo w materii. Prawda – myśl – w materii staje się pięknem. Stąd jest ona tylko analogicznym wyrazem prawdy, a prawda i piękno są o tyle identyczne, o ile oznaczają to, co Boskie.”

„Muzyka jest formą, która najbardziej zbliża nas do ducha, jest najcieńszym przesłaniającym go nam woalem. Dzieli jednak tragiczny los każdej sztuki: musi pozostać tęsknotą, a więc czymś prowizorycznym. Tęsknota jest w niej najsilniejsza właśnie dlatego, że muzyka znajduje się najbliżej ducha, nie mogąc go jednak całkowicie ogarnąć.”

„Stanowi ona graniczny punkt tego, co ludzkie, na tej granicy zaś zaczyna się to, co Boskie.”

Joseph Ratzinger zauważa, że muzyka potrafi przechodzić ze sfery materii w sferę ducha. Użycie drewna, metalu czy jakiegokolwiek innego materiału do wydawania dźwięku, równocześnie tworzy muzykę, która należy już bardziej do świata ducha, niż do świata materii.

***

Klaus Kammerichs, popiersie Beethovena ("Beethon"; fot. Zach Flanders).

Klaus Kammerichs, popiersie Beethovena („Beethon”; fot. Zach Flanders).

Dzisiejszy człowiek może mieć jednak problem z takim wyobrażeniem i takim rozumieniem muzyki. Z pewnością przyczynił się do tego przewrót, jaki dokonał się w muzyce od czasów Beethovena i muzyki romantycznej. Muzyka przestała być nośnikiem prawd obiektywnych, a co za tym idzie, przestała być domeną intelektu, a stała się formą wyrażania subiektywnych przeżyć i emocji kompozytora, równocześnie zmieniając sposób oddziaływania na słuchacza – dotykając głównie jego sfery emocjonalnej. Wraz z tym zmieniły się proporcje między dziełem, a jego twórcą: „Posiadanie powszechnego znaczenia leży w istocie prawdziwej wartości. Dlatego nie jest ona związana z elementem osobistym, przynajmniej jeśli chodzi o to, co istotne. Zapomniała o tym epoka romantyzmu i indywidualizmu, która w dziele sztuki widziała wyłącznie osobę artysty”[3].

„Wielu cofa się jednak po omacku ku owemu zdradzieckiemu rozdrożu, na którym opuścił ich ów opiekuńczy duch dobrych dróg, i wspomina czas, kiedy z wiedzy wszystkich wypływało to, co tworzyła myśl, a postać była ukształtowana z rysów wszystkich. Mistrza w ogóle nie nazywano wówczas z imienia, a jednak jego obraz tryumfalnie niesiono ulicami. Z początkiem czasów, od których sztuka zazwyczaj nazywana jest romantyczną, zaczęto patetycznie zafałszowywać ów stosunek, jaki z dawien dawna uważany był za zgodny z istotą sztuki: stosunek artysty do społeczeństwa. Artysta  nie chce już sławy swego dzieła, lecz pochwały samego siebie. Samotnie wspina się do nieba, aby skraść boski ogień, nie jako posłaniec, ale jako zuchwalec, który obdarowuje. Ponieważ zaś wzniósł się ponad wspólnotę na przekór niej, a nie jako modlitwa wszystkich, został spętany przez swoje wyizolowanie i przez swoją ambicję oszukany co do swych istotnych praw. Dym jego ognia był większy niż jego jasność”[4].

Wassily Kandinsky, "Kompozycja VII". Ten malarz i teoretyk sztuki podkreślał ścisłe związki między muzyką i malarstwem.

Wassily Kandinsky, „Kompozycja VII”. Ten malarz i teoretyk sztuki podkreślał ścisłe związki między muzyką i malarstwem.

Od czasów romantyzmu zaznacza się poważny kryzys muzyki liturgicznej. Położenie nacisku na element uczuciowy oraz subiektywny w muzyce, przy równoczesnym oderwaniu jej od religii i metafizyki sprawiło, że stała się niemal niezdolna do wyrażania prawd powszechnych. Przyjęcie systemu równomiernie temperowanego[5] spowodowało, że muzyka przestała być odbiciem harmonii wszechświata. Ponieważ  w systemie pitagorejskim koło kwintowe się nie zamyka, dla uzyskania możliwości gry we wszystkich tonacjach należało teraz wszystkie interwały nieco skorygować, a więc nie odzwierciedlają już one idealnych liczb i proporcji w muzyce. Przyjęcie systemu dur-moll, a co za tym idzie odrzucenie innych skal, spowodowało znaczne zawężenie muzycznych środków wyrazu i sprowadzenie etosu muzycznego do dwóch emocji: wesołej i smutnej. Niemodne stały się odwieczne formy, które miały odpowiednie środki, aby to, co najbardziej duchowe mogło wchodzić w świat materialny. Do takich ponadczasowych form należały m.in. chorał gregoriański, pieśń ludowa, fuga czy klasyczna symfonia.

Żyjemy w czasach, w których muzyka stanęła na rozdrożu. Z jednej strony powstaje muzyka awangardowa, związana głównie z ośrodkami akademickimi, ale budowana na gruzach zburzonych form i rozmontowanego systemu tonalnego, nie znalazła ona jednak drogi do większego grona odbiorców. Z drugiej, mamy do czynienia z „przemysłem muzycznym” (zjawisko to opisali m.in. Joseph Ratzinger i Theodor Adorno), który dosłownie produkuje muzykę skierowaną do masowego odbiorcy, a muzyka wytwarzana w ten sposób ma bardzo niską wartość artystyczną, najczęściej jest płytka, sentymentalna, banalna czy wręcz kiczowata. Co gorsza ten rodzaj muzyki zaczął wchodzić w progi naszych świątyń i towarzyszyć liturgii. Niebezpieczeństwo polega na tym, że banalna muzyka może prowadzić do zbanalizowania liturgii, a co za tym idzie, do spłycenia i zbanalizowania naszej wiary. Wszak lex orandi – lex credendi, a szczególną rolę muzyki w oddawaniu chwały Bogu rozumieli zarówno żydzi, jak i pierwsi chrześcijanie. Psalmy są przecież jedną z najstarszych form modlitwy i znajdujemy w nich wyraźną zachętę, aby czcić Pana Zastępów za pomocą muzyki, śpiewu i tańca (Ps 150), święty Augustyn zaś uważał, że kto dobrze śpiewa, ten dwa razy się modli.

Chóry anielskie według Hildegardy z Bingen

Chóry anielskie według Hildegardy z Bingen

Psalm 138 zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt, przypomina mianowicie, że pieśń śpiewana Bogu przez człowieka, śpiewana jest zawsze wobec aniołów. Człowiek wyśpiewując Bożą chwałę nigdy nie śpiewa sam, ale włącza się w chóry aniołów i zastępy świętych, dołączając do tej niezwykłej, kosmicznej liturgii. Joseph Ratzinger w swoich rozważaniach o liturgii pisze tak:

„Na koniec moich rozważań chciałbym przytoczyć słowa Mahatmy Gandhiego, które znalazłem niedawno w jakimś kalendarzu. Gandhi wskazuje na trzy przestrzenie życiowe kosmosu oraz na to, jak każda z tych przestrzeni określa sposób istnienia żyjących w niej stworzeń. W morzu żyją ryby, które milczą. Zwierzęta naziemne krzyczą; ptaki natomiast, których przestrzenią życiową jest niebo, śpiewają. Morzu właściwe jest milczenie, ziemi krzyk, a niebu śpiew. Człowiek zaś ma udział we wszystkich trzech sferach: nosi w sobie głębię morza, ciężar ziemi i wysokość nieba, i dlatego też łączy w sobie wszystkie trzy właściwości: milczenie, krzyk i śpiew. Dzisiaj – chciałbym dodać – widzimy, jak pozbawionemu poczucia transcendencji człowiekowi pozostaje tylko krzyk, ponieważ chce on być już tylko ziemią i usiłuje uczynić swoją ziemią nawet niebo i głębiny morza. Prawdziwa liturgia, liturgia świętych obcowania, przywraca mu jego całość. Uczy go na nowo milczenia i śpiewu, otwierając przed nim morskie głębiny i przyswajając mu umiejętność lotu – sposób bycia anioła; wznosząc ku górze jego serce sprawia, że umilkła pieśń odzywa się w nim na nowo. Co więcej, możemy nawet powiedzieć odwrotnie: prawdziwą liturgię poznaje się po tym, że wyzwala nas ona od powszechnej aktywności i przywraca nam głębię i wysokość, ciszę i śpiew. Prawdziwą liturgię poznaje się po tym, że jest ona kosmiczna, a nie przeznaczona tylko dla jakiejś grupy. Śpiewa z aniołami, milczy z oczekującą głębią wszechświata i tak właśnie zbawia ziemię”[6].

Magdalena Zubrzycka

O muzyce w jej istocie, a także w kontekście filozoficznym i teologicznym przeczytać można w następujących pozycjach:

  • Joseph Ratzinger, Teologia muzyki kościelnej, w: Teologia liturgii, seria Opera omnia XI, tłum. Wiesław Szymona OP, Lublin 2013.
  • Joseph Ratzinger Nowa pieśń dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia dzisiaj, tłum. Juliusz Zychowicz, Kraków 2005.
  • Hans Urs von Balthasar, Pisma wybrane, 2: Pisma z zakresu sztuki i religii, red. Marek Urban CssR, tłum. Marek Urban CssR i Dorota Jankowska, Kraków 2007.
  • Błażej Matusiak OP, Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki, Kraków 2003.
  • Antonina Karpowicz-Zbińkowska, Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna, Kraków 2013.
  • Antonina Karpowicz-Zbińkowska, Zwierciadło muzyki, Kraków 2016.
  • Jacek Bramorski, Pieśń nowa człowieka nowego. Teologiczno-moralne aspekty muzyki w świetle myśli Josepha Ratzingera- Benedykta XVI, Gdańsk 2012.

[1] Joseph Ratzinger, „Będę Ci śpiewał wobec aniołów”. Tradycja ratyzbońska a reforma liturgii, w: Teologia liturgii, seria Opera omnia t. XI, tłum. Wiesław Szymona OP, Lublin 2013.

[2] Hans Urs von Balthasar, Rozwój idei muzycznej, w: Pisma wybrane, t. 2, Kraków 2007, s. 25-53.

[3] Hans Urs von Balthasar, Rozwój idei muzycznej.

[4] Hans Urs von Balthasar, Sztuka fugi, w: Pisma wybrane, t. 2, Kraków 2007, s. 25-53.

[5] Strój muzyczny, w którym oktawa dzieli się na dwanaście równych półtonów [przyp. red.].

[6] Joseph Ratzinger, Nowa pieśń dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia dzisiaj, tłum. Juliusz Zychowicz, Kraków 2005.

 

Wykorzystane grafiki:

  • Apollo z kitarą, malunek z dna kiliksu, V w. p.n.e., obecnie w Muzeum Archeologicznym w Delfach, zdjęcie autorstwa użytkownika Fingalo, udostępnione na licencji CC BY-SA 2.0 DE.
  • Pani Muzyka: musica mundana, humana i instrumentalis, iluminacja z ms. Pluteo 29.1, fol. 1v, XIII w., obecnie w Biblioteca Medicea Laurenziana.
  • Justus z Gadnawy, Alegoria muzyki, XV w., obecnie w National Gallery.
  • Klaus Kammerichs, Beethon, popiersie sprzed Beethovenhalle w Bonn, XX w., zdjęcie autorstwa Zacha Flandersa, udostępnione na licencji CC BY 2.0.
  • Wassily Kandinsky, Kompozycja VII, XX w., obecnie w Galerii Tretiakowskiej.
  • Chóry anielskie, iluminacja z: Hildegarda z Bingen, Scivias I.6, Kodeks z Rupertsberg, XII w., fol. 38r.

 

 

BACK TO TOP