MENU
Czy żyjemy w czasach ostatecznych?

„Żyjemy w czasach ostatecznych!” – zatytułował kiedyś jeden ze swoich esejów Jacek Salij OP. Użyty przez niego wykrzyknik jest bardzo adekwatny – świadomość życia w tym właśnie momencie historii świata powinna mieć bowiem wielkie znaczenie dla naszej praktyki wiary. Do tego stopnia, że tajemnicy czasów ostatecznych Kościół poświęca osobny okres liturgiczny, jakim jest aktualnie przeżywany przez nas Adwent.

Niestety, pojęcia „czasów ostatecznych” wielu z nas albo nie rozumie w ogóle, albo pojmuje je w opaczny sposób. Dalekim od katolickiej prawdy jest kojarzenie ich  negatywnie, jako przerażającego okresu armagedonu, pełnego cierpienia i rozpaczy wobec wszechogarniającego zła.[1] Również błędnym, choć już bardziej trafnym, jest zaś pojmowanie tego terminu jako chwili drugiego przyjścia Chrystusa. Ten moment nazywamy bowiem w Kościele „Paruzją”, „Epifanią”, „Onym dniem”, „Końcem czasów” lub „Pełnią czasu”, zaś różne kwestie teologiczne z nim związane określamy jako „rzeczy ostateczne”.

W sensie właściwym „czasy ostateczne” są ostatnim etapem historii świata i człowieka, który rozpoczął się wraz z odkupieńczym Wcieleniem Syna[2], skończy zaś – w dniu Jego powrotu na ziemię. Chcąc wydobyć bogactwo ukrytych w nich duchowych treści, proponuję przyjrzeć się ich oryginalnej nazwie, mianowicie – tempora novissima[3]. Polski przymiotnik „ostateczny” wyraża co prawda najważniejszy aspekt tego okresu, niekoniecznie jednak wskazuje na inne znaczenia, które można pokazać poprzez analizę łacińskiego novissimus.

„Sąd Ostateczny”

Po pierwsze więc – novissimus oznacza „będący w końcowej fazie, zbliżający się do końca”. Czas, w którym szczęśliwie przyszło nam żyć, jest zatem ostatnią fazą przed definitywnym kresem ziemskiej rzeczywistości. Ów koniec nie jest tu jednak rozumiany jako upadek, katastrofa czy unicestwienie. Przeciwnie, używany w Piśmie Świętym zwrot synteleia tou aionos wskazuje raczej na uwieńczenie, wypełnienie się[4], ma więc zdecydowanie pozytywny, optymistyczny charakter. Zaplanowany przez Pana Boga koniec świata ma go przemienić w nowe niebo i nową ziemię (2 P 3,11-13), czyli coś radykalnie różnego, a także – radykalnie lepszego od naszych obecnych ziemskich mieszkań. Bezpośrednia perspektywa tak wspaniałego, szczęśliwego końca odsłania i wyjaśnia tęsknotę, z jaką Kościół woła przez cały czas świętego oczekiwania: „Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry!”.

Jako drugie ważne znaczenie novissimus można wyróżnić „ostatni przed śmiercią/zagładą”. Na pozór mogłoby się wydawać, że to określenie zaprzecza dopiero co opisanej chrześcijańskiej radości, z jaką powinniśmy wypatrywać kresu dziejów. A jednak „na tym (…) polega Adwent Pana, że On (…) powraca (..) jako potężny Władca świata, który w gniewie zdruzgocze swych wrogów, zetrze grzech i ugruntuje swoje Królestwo na wieki”[5]. Koniec, który przeprowadza wierzących do nowego, wiecznego życia, równocześnie stanowi wyrok wiecznego potępienia dla grzechu i śmierci. Czasy ostateczne rozpalają w nas pragnienie powrotu Chrystusa nie tylko przez to, że „swoich  wiernych (..)  wprowadzi do królestwa czystości, pokoju i miłości”[6], lecz również dlatego, że „wyzwoli ich spod władzy złych”[7], czyli unieszczęśliwiających nas na ziemi grzechów i śmierci.

Trzecim wreszcie godnym szczególnej uwagi rysem novissimus jest przymiotnik „największy, najwyższy”. Czasy ostateczne są największymi, najwyższymi i najwspanialszymi w dziejach ludzkości, gdyż przez wydarzenie Zesłania Ducha Świętego została nam w nich w pełni objawiona Trójca Święta[8]. Od dnia Pięćdziesiątnicy zapowiedziane przez Chrystusa Królestwo zostaje otwarte dla tych, którzy w Niego wierzą – w pokorze ciała i w wierze uczestniczą oni już w komunii Trójcy Świętej[9]. Co więcej, Chrystus powierza ludziom chwalebną misję rozdawania owoców swojego Zbawczego Dzieła, które odbywa się poprzez działalność Kościoła – nade wszystko zaś w ofierze Mszy Świętej[10]. Żyjąc w czasach ostatecznych żyjemy więc w momencie najlepszym z możliwych. Jesteśmy bowiem zdolni do bezpośredniej wspólnoty z Trójjedynym Bogiem, obdarzeni godnością szafarzy Jego łaski oraz nadzieją wejścia do Jego Chwały. Większego szczęścia tu, na ziemi, bez wątpienia nigdy nie było i już nie będzie.

Świadomość życia w czasach ostatecznych – dniach nadziei życia wiecznego, zmierzchu zła i panowania Najwyższej Miłości – z jednej strony wzbudza w Kościele gorącą wdzięczność i wiarę, z drugiej jednak nakłada na jego wspólnotę wielkie obowiązki. Niech czas Adwentu będzie dla nas okazją zarówno do rozpalenia w sobie tego pierwszego, jak i przypomnienia sobie o tym drugim. Jak głosi pieśń: „W tym świętym czasie oczekiwania równajmy ścieżki naszego życia, by Pan nas zastał przygotowanych na Jego przyjście.”

Adrian Walczuk

Tekst powstał na podstawie:

  1. W. Granat, Eschatologia. Rzeczy ostateczne człowieka i świata, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1962
  2. Katechizm Kościoła Katolickiego
  3. Casel, Misterium świąt chrześcijańskich, przeł. A. Ziernicki, Tyniec – Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2007
  4. Słownik łacińsko-polski pod redakcją prof. Józefa Korpantego
  5. J. Salij, Żyjemy w czasach ostatecznych! [w:] J. Salij, Poszukiwania w wierze, W drodze, mateusz.pl/ksiazki/js-pww/js-pww_53.htm

[1] Por. Jacek Salij, Żyjemy w czasach ostatecznych! [w:] Jacek Salij, Poszukiwania w wierze, W drodze, mateusz.pl/ksiazki/js-pww/js-pww_53.htm.

[2] Por. KKK 686.

[3] Por. Catechismus Catholicae Ecclesiae 732.

[4] Por. Jacek Salij, Żyjemy w czasach ostatecznych! [w:] Jacek Salij, Poszukiwania w wierze, dz. cyt.

[5] Odo Casel, Misterium świąt chrześcijańskich, przeł. A. Ziernicki, Tyniec – Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2007, s. 25.

[6] Tamże.

[7] Tamże.

[8] Por. KKK 732.

[9] Por. Tamże.

[10] Por. Wincenty Granat, Eschatologia. Rzeczy ostateczne człowieka i świata, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1962, s. 20-21.

BACK TO TOP